Inne Życie

Rpg i Reszta

Raport z Sesji 01.03.2015 Legenda Pięciu Kręgów 1ed.

Published by Menelaos under , on 09:20

Perspektywa Jiro - san.

Po odnalezieniu księgi w ruinach poza murem okazuje się, że znika nasz towarzysz Haruto. Prawdopodobnie zginął wraz z naszą eskortą, jednak żaden z naszej trójki nie jest w stanie tego potwierdzić. Od samego początku postać ta mi się nie podobała, może to dobrze, że nie będzie dalej za nami podążać.

Po powrocie do miasta musiałem przybliżyć Yayumiemu i Takeshiemu historię tej księgi. Opowiedziałem, jak to zostałem wciągnięty w grę bogatych ludzi handlujących artefaktami Rokuganu i jak mój brat, zachęcony łatwym zyskiem i władzą, sprzedał duszę wraz z eskortującymi nas ludźmi z klanu Feniksa. Wypożyczenie księgi było jedynym wyjściem, by Yayumi mógł przyswoić  informacje w niej zawarte, gdyż rytuał zawarty w tej księdze - jak wyjaśnił nam po chwili -  pozwoli uratować jego przyjaciela Asurę, nauczyciela. Został on zapieczętowany w formie kamiennego posągu. Zabieg ten miał uniemożliwić mistrzowi Yayumiego zniszczenie otaczającego go świata poprzez uwolnienie niewyobrażalnej magii, której tajniki zapisano w księdze. Jednocześnie wyjaśniła się sprawa posągu w stolicy Lwa i zniknięcia całej wioski w miejscu, gdzie ten posąg odnaleziono. Podjęliśmy decyzję aby udać się do stolicy lwa najszybciej jak to możliwe i najkrótszą z możliwych dróg - czyli morską.
 
Ostatnią sprawą, którą musiałem załatwić było wypożyczenie księgi na dłużej. Nie zakładałem, że księga będzie potrzebna po jej przeczytaniu przez Yayumiego. Jak się okazało jest ona niezbędna do odprawienia rytuału a wiedza nie jest możliwa do zapamiętania- tym bardziej że potrzebujemy zdolnego shugenja by sam rytuał odprawić. Przepłynęliśmy przez jezioro do miasta, gdzie udałem się do brata by omówić warunki wzięcia księgi. Na miejscu zobaczyłem makabryczny obraz. W piwnicy, gdzie miałem się spotkać z handlarzami artefaktami, był tylko 1 świadomy człowiek- pozostali byli bądź martwi, bądź postradali zmysły. Nie zauważyłem jednak swojego brata lecz człowieka, wobec którego mam dług. Człowiek, którego miecz przechowuję, twierdzi, że to jest jego księga. Świetnie. Postawił jeden warunek wypożyczenia tej księgi - będę musiał w odpowiedniej chwili spełnić kolejną jego prośbę - miałem na koniec każdego dnia składać raport z naszej podróży. Świetnie… Nie miałem wyjścia i przystałem na ten układ. 

Czym prędzej wraz z towarzyszami sprzedaliśmy konie i wybraliśmy się z rybakiem jego łodzią wzdłuż brzegu na ziemie Żurawia, skąd mieliśmy się udać bezpośrednio do stolicy Lwa.
Jak to zwykle bywa nie obyło się bez kłopotów. Oszczędność na jakości środka transportu się zemściła. Podczas silnej burzy nasza łódź rybacka zatonęła (na szczęście bez księgi i miecza, Yayumiego i Takeshiego). Obudziłem się na brzegu przy ognisku, które rozpalił ronin. Jego twarz wydała mi się znajoma, jednak dopiero w trakcie rozmowy skojarzyłem że to ten sam ronin, którego spotkaliśmy w drodze na południe po księgę na Polach Zapomnianych. Opowiedział on o zaogniającym się sporze między Lwem a Żurawiem, którzy wzajemnie się zaatakowali. Jednego z tych najazdów byłem świadkiem- wtedy Żurawie wsparli się siłami Oni, co był nadzwyczaj nietypowe. Atak Lwa na Żurawia mógł wyglądać podobnie. Podejrzewam, zarówno jak ronin i moi towarzysze, że jest ktoś trzeci, w czyim interesie leży wywołanie sporu między klanami Rokuganu. Takeshi zobowiązał się poinformować daymio Lwa o swoich przypuszczeniach. Ronin nie był sam- towarzyszył mu jakiś inny samuraj, prawdopodobnie z klanu Żurawia. Widać nawet ronin nie może wiecznie podróżować w samotności. Ronin dalej poszukuje swojego nemesis, którego nie odnalazł na ziemiach kraba i w Przełęczy Trzech Króli.
 
W trakcie podróży, w gęstym lesie na ziemiach Lwa, spotkaliśmy ludzi Hiroku - doradcy daymio klanu Feniksa, który domagał się zwrotu księgi. Kolejna osoba roszcząca sobie prawa do artefaktu… Na szczęście przekonałem ich, że zgodnie z danym słowem oddam mu księgę jak nie będę jej potrzebował, a zarzucanie mi kradzieży artefaktu uznałem za obrazę. Ludzie Hiroku natychmiast się wycofali z początkowego stanowiska i pozwolili nam podróżować dalej. Jeszcze nie wiem jak rozwiążę sprawę księgi…

Po kilku dniach podróży w końcu dotarliśmy do stolicy Lwa. Wraz z Takeshim i Yayumi bezzwłocznie udaliśmy się do daymio i opowiedzieliśmy historię ronina. Daymio był zaskoczony faktem, iż Lwy przypuściły atak na klan Żurawia- nic mu o tym nie było wiadomo. Kolejną sprawą było wywiezienie posągu na najbardziej odludne z możliwych miejsc w celu dokonania rytuału. Nie naraziłoby to niewinnych ludzi na śmierć w trakcie rytuału uwolnienia mistrza Yayumiego - Asury. Daymio przystał na to wyjście, chyba ze względu na przyjaźń z Takeshim. W trakcie podróży do stolicy Lwa dostałem też kontakt do uzdolnionego shugenja od człowieka, którego miecz przechowuję. Z racji braku alternatywy przystałem na tą propozycję i po spotkaniu z daymio udaliśmy się na spotkanie z nim. Została mu przekazana księga z rytuałem, dostał dwa dni na przygotowanie potrzebnych składników i przyswojenie szczegółów. 

Do wioski wybraliśmy się w dwóch grupach - ja wraz z shugenja, posągiem i księgą pojechaliśmy we wcześniejszym konwoju by przygotować miejsce do odprawienia rytuału. Niebawem wyruszyli Takeshi z Yayumim. Gdy dotarli mogliśmy zacząć odprawiać rytuał uwolnienia ciała z kamienia i walkę z Asurą (spodziewaliśmy się, że nadal będzie żądny krwi i zniszczenia, w końcu posiadając taką moc ciężko jest nad nią zapanować). Yayumi wraz z shugenją udał się na pobliski dach, z którego widać było posąg. Ja z Takeshim schowaliśmy się na placu przed budynkiem mając w zasięgu wzroku mistrza. Przed rozpoczęciem rytuału obiecałem Yayumiemu, że zniszczę tą księgę jak już nie będzie potrzebna.
 
Gdy rozpoczęto odprawianie rytuału posąg się obudził. Ukazała się moim oczom postać emanująca potęgą. Można było wyczuć aurę magii w powietrzu. Ziemia zadrżała a w postawie mojego towarzysza zauważyłem gotowość do walki. W oczach Asury dostrzegłem przerażającą pustkę- to z pewnością nie był ten sam człowiek co przed zdobyciem potęgi, o której czytałem tylko w antycznych księgach. Mistrz Yayumiego dysponował magią, której nigdy wcześniej nie widziałem. Przyzwał on bezkształtne konstrukty, dwóch Oni i portale do odległych krain nad ich głowami. U swych stóp stworzył kałużę pustki oraz dwie ektoplazmatyczne kule w swoich dłoniach. Takeshi rzucił się na mistrza, ja po wstępnym zawahaniu i zniszczeniu konstrukta zająłem się Oni. Z portali, mimo zabicia samuraja, wydobyły się przerażające istoty, których nie sposób opisać. Miały one zdolność znikania i pojawiania się w innych miejscach, choć były rozmiaru konia Otaku. Dołączył do nas Yayumi i po zażartej walce udało się obalić Asurę. Z kałuży otchłani zaczęły jednak wychodzić setki konstruktów i zalewać pole walki idąc w naszym kierunku. 
W tym momencie Yayumi stracił nad sobą kontrolę i kolejny raz ruszył w stronę. Z tatuaży z jego ramion uwolniły się dwa ogniste smoki, które nie czekając długo zaczęły pikować w moją stronę. Na pomoc przyszły dwa feniksy shugenja, który odprawił już rytuał. Na tą chwilę Asura wił się na ziemi przyszpilony ognistymi linami. Feniksy rozpoczęły walkę ze smokami a ja w swojej obronie rozkazałem konstruktom zaatakować Yayumiego, co o dziwo poskutkowało. Nie mogło to jednak stanowić oporu dla Smoka w amoku. Przebijając się przez chmarę bezpostaciowych przeciwników dopadł mnie z chęcią mordu. To był mój koniec.
 
Dalszą część pamiętam jak przez mgłę. Czułem, że moje ciało unosi się nad ziemią, głowa nic nie waży, a stopy skręcają się w skurczy jak węgorze, których tak wiele złowiłem w swoim życiu. Wszystko mieniło się w czerwonych barwach. Obraz pływał jak nad powierzchnią dachu w upalne dni, zacząłem wdychać powietrze o zapachu siarki. Moja zbroja zaczęła się rozwarstwiać, a ciało niesamowicie pocić. Stałem się dosłownie mokry od pasa w dół. Wspomnienia z lat młodzieńczych przyćmiły obraz rzeczywistości. Pojawił się człowiek, którego widziałem. Blondyn, bliźniaczo podobny do Yayumiego stanął przede mną i w jego cieniu odnalazłem trochę przyjemnego chłodu. Teraz pamiętam, to z jego inicjatywy wyruszyłem w podróż z księgą na mur. Jednak nie był to Yayumi, czułem to. Pojawił się teraz, gdy jestem bliski śmierci. Stanął do mnie plecami. Amarant przeplatany karmazynem zaczął się skupiać na tej postaci. Sylwetka blondyna zaczęła być pochłaniana przez światło. Smród siarki zaczął być zastępowany zapachem kwiatów wiśni. Czy tak pachnie śmierć? Poczułem ciepło na swojej piersi. Skupiony wzrok Yayumiego, którego twarz ukazała mi się kilkadziesiąt centymetrów od mojej, przenikał duszę na wskroś. Poczułem niewyobrażalny przypływ sił wyrywający mnie z trzymających stopy szponów, które wciągały mnie w swój świat. Zobaczyłem, że ramiona Yayumiego opuszcza czarny wij tatuażu i zaczyna kłębić się na mojej piersi. 

Wtedy wszystko znikło w świetle i za chwilę przepadło w ciemności...


 

Archiwum